poniedziałek, 14 listopada 2011

"Aż w jedną krótką chwilę, pojmiesz po co żyjesz..."

Światło bijące od ekranu monitora oświetla moją twarz, razi moje oczy. Na tapecie zachód jesiennego Słońca chowającego się za łysymi gałęziami topoli. Włączam muzykę. Przy pierwszych dźwiękach gitary siadam bez ruchu. Słyszę głos wokalisty- zamykam oczy. Zapominam, że siedzę w małym ciemnym pokoju, w którym jedyne światło daje rażący ekran monitora.  Początkowo wsłuchuję się w każde słowo wypowiadane przez gruby głos mężczyzny. Z czasem jednak nie odróżniam już słów, jestem w innym świecie.  W świecie gdzie mam na sobie mój ulubiony wyciągnięty T-shirt, włosy, pomalowane na rudo związane w niesforny kucyk, jeansy, których każda z dziur ma swoją własną historię. Czerwone trampki niepasujące do pomarańczowych sznurówek prowadzą mnie do kolejnej kałuży. Trzymam za rękę człowieka, którego trampki, tak samo jak moje uwielbiają ciepły, letni deszcz. Biegniemy i z hukiem wpadamy do tafli wody. Chlapiemy się, a niektóre z kropel wody wpadają nam do roześmianych ust. W oddali widzimy dziewczynę biegnącą do nas z mokrymi, długimi włosami. Tak to my, ludzie znający się od podstawówki, spędzający ze sobą każdą wolną chwilę. Nie jesteśmy tacy jak Wy, nie uciekamy przed deszczem, nauczyliśmy się w nim tańczyć. Podczas, gdy ja kręcę się wokół własnej osi łapiąc w usta ciepłe krople, Oni wrzucają się w kolejne kałuże. Mój świat wiruje, na Niebie widzę tylko siedmiokolorową tęczę, Córkę Nieba i Deszczu. Jest piękna.  Odziedziczyła po Niebie blask, a po Deszczu swoją prostotę.  Kręcę się szybciej. Szybciej. Szybciej…  Cisza. Pustka.
 Nie słyszę już głosu wokalisty. Nie słyszę dźwięku gitary. Otwieram oczy, by za chwilę je zmrużyć przez światło monitora. Piosenka się skończyła. Mój prywatny wehikuł czasu zakończył swoją pracę.  Siedzę sama, w moich kręconych, rozjaśnionych przez Słońce włosach, ubrana w nowy sweter w kolorze, którego nienawidzę, ale przecież jest modny. Nowe jeansy lekko mnie cisną, ale przecież tak pięknie podkreślają moje kobiece kształty. Obok biurka stoją wyczyszczone, beżowe kozaki bojące się deszczu. Wyłączam komputer. Ubieram buty i zaczynam poszukiwania czarnego płaszczyka. Przeglądam się w lustrze.  Widzę schludną nastolatkę o piwnych oczach.  Podchodzę do drzwi, jednak się cofam. Zapomniałam o jednym. Idę do szafy. Długo szukam, ale jakoś nie mogę znaleźć. Jest! Mam! Znalazłam. Znalazłam maskę na dziś: poważna, ale nie smutna,  stanowcza, ale nie wredna. Ostatni rzut oka w stronę lustra. Wychodzę. Wiem, że to nie ja, że to moja tania podróbka schodzi z mojej wysoko położonej ulicy, że to nie moje prawdziwe oczy spoglądają na małe miasteczko. Ja to wiem. Ty tego nie poznasz, myślisz, że to oryginał. Sądzisz, że moje piwne oczy nigdy się nie błyszczą. Błyszczą. Podczas deszczu.  Z ludźmi, których kocham.


Tytuł cytat : "Kołysanka Dla Nieznajomej" Perfect- polecam.

3 komentarze:

  1. Kocham sposób w jaki piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie napisze, ciekawie : P
    Powodzenia : P

    OdpowiedzUsuń
  3. jejuś ja super napisane, jakie trafne.. kurczę zazdroszczę Ci - też bym chciała tak pisać. najpierw opisujesz ten taniec w deszczu, a potem taki odskok - do naszej rzeczywistości - modny sweter, modne, choć niewygodne dżinsy, śliczne buty, które są śliczne tylko przez to, że mają tą a nie inna markę, ale które na deszcze się nie nadają... no i ta maska... maska, bez której społeczeństwo nas odrzuci albo odrzuci, bo specjalnie założyliśmy nie tą maskę co powinniśmy...

    pozdrawiam,
    www.peugeotcikowa.blogspot.com/
    Znajdziesz mnie również tutaj:
    http://www.facebook.com/pages/PeugeotCikowa/148841288544832
    ;*

    OdpowiedzUsuń