środa, 16 listopada 2011

Przegrać bitwę- wygrać wojnę.


Zimno. Po długim spacerze zmarznięte dłonie odmawiają posłuszeństwa.  Pierwszą rzeczą jaką robię po przyjściu do domu to ciepła herbata. Wstawiłam wodę i czekając na gwizdek usiadłam przy kuchennym oknie wpatrując się w mglisty wieczór. Niektórzy nie przepadają za jesienią, ze względu na długie, zimne wieczory.  Ja bardzo je lubię. W ciemności wszystko jest piękniejsze. Przez szybę widzę uginające się pod wpływem wiatru drzewo, na którym trzymają się ostatnie listki. Niestety wiatr nie pozwala im długo pozostać na miejscu. Jedno z nich nie wytrzymuje i zaczyna spadać. Wiruje coraz szybciej, przypomina to bezradny krzyk.  Uderza w ziemię dołączając  do pozostałych żółto- brunatnych liści oderwanych od wysokiego dębu.  Zaczynają się toczyć pod wpływem coraz szybciej pędzącego powietrza, tworząc  chmurę szaleńczo mknących cząstek uderzających o szklaną taflę oddzielającą mnie od chłodu jesiennego wieczoru.  Przenoszę wzrok na drzewo, któremu wiatr odebrał już prawie wszystkie liście, wszystkie dzieci.  W mroku wygląda na smutne, obdarte z resztek godności, płaczące. Poniosło porażkę, nie potrafiło utrzymać przy sobie rzeczy, które były jego częścią. Pozwoliło im odejść i teraz przytłoczone klęską nie ma już siły stawiać oporu i poddaje się bezwiednie szalonemu powietrzu.  Tak samo jak Ty, jak ja… Nie potrafimy pogodzić się z porażką, z utratą bliskiej osoby. Poddajemy się za szybko, jedna przegrana bitwa oznacza dla nas przegraną wojnę. Odpuszczamy. Pozwalamy traktować siebie jak nic nieznaczący kawałek materii, zapominając o własnej godności i szacunku do samego siebie. Ale przecież to drzewo, które dzisiaj zostało obdarte z najdrogocenniejszej rzeczy odrodzi się na nowo. Ugięte gałęzie podniosą się i pokryją wspaniałymi pąkami przyciągającymi nasz ludzki niedoskonały wzrok. Zadziwi nas swoją determinacją i pragnieniem doskonałości. Wzrośnie w siłę i udowodni, że potrafi, że chce żyć.
Słyszę gwizd, który przywraca mnie do rzeczywistości. Wstaję i zalewam wrzątkiem herbatę patrząc jak przeźroczysta woda zmienia się w czerwony, gorzki napój. Biorę kubek w rękę i wychodzę z kuchni. Słyszę jak kolejne liście uderzają w okno.  Drzewo przeżywa swój własny dramat, który go wzmocni.  Ja, siadając skulona na kanapie, pragnąc takiej samej determinacji, biorę łyk ciepłej, gorzkiej herbaty…

3 komentarze:

  1. Zarąbiście piszesz *_*
    Będę odwiedzać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie piszesz, choć ogólnie nie przepadam za długimi postami... ale jednak przeczytałam od pierwszej do ostatniej linijki :) dzięki, że mnie odwiedziłaś i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zawitasz u mnie, a ja u Ciebie :)

    pozdrawiam,
    www.peugeotcikowa.blogspot.com/
    Znajdziesz mnie również tutaj:
    http://www.facebook.com/pages/PeugeotCikowa/148841288544832
    ;*

    OdpowiedzUsuń